- Nareszcie skończone. Dzieło mojego życia.
Przetarł szmatką chłodny marmur. Powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu. Było brudne i zagracone. Jestem pewna, że gdybym mogła czuć zapachy to uderzyłby mnie również smród miejsca, w którym się znajduję. Mój twórca był dwudziestoparoletnim mężczyzną, niskim, o ciemnych włosach, oczach i karnacji.  Nie budził pozytywnych skojarzeń, jednak patrzył na mnie z taką radością, że mimo wszystko zapałałam do niego sympatią. Ten moment jedności został zakłócony przez pojawienie się drugiej osoby. Bez pukania do pokoju weszła wysoka blondynka o jasnej skórze. Obeszła mnie dookoła, obrzucając krytycznym spojrzeniem. Nie mogłam się poruszyć, ale pragnęłam odwzajemnić jej ten zimny wzrok.
- Piękne. Nie ma się co dziwić, to ja wyszukałam odpowiedni surowiec. Beze mnie to cudo by nie powstało.
- Zauważ, że to ja nadałem temu kształt. Beze mnie siedziałabyś ze swoim kamieniem i nic byś nie miała.
Kamieniem? Auć. Początkowa słabość wobec mężczyzny szybko uleciała. Zaczęli się kłócić. Z każdą chwilą eskalacja konfliktu była coraz wyraźniejsza. W końcu mężczyzna rzucił szmatą, która jeszcze przed chwila służyła do polerowania mnie w kobietę.
- Jak chcesz to zabierz to! Nie będzie mi zagracało mieszkania.
Auć ponownie.
- Wezmę! Przy odpowiedniej prezentacji mogę to... tfu rzemiosło... podnieść do rangi sztuki.
Rzemiosło? Przed chwilą oboje byli mną zachwyceni. Co się zmieniło przez ten krótki czas? Czy coś mi umknęło? Mężczyzna wyszedł, trzaskając drzwiami.
    Kobieta zabrała mnie do swego mieszkania. Postawiła mnie tuż przy wnęce balkonowej. Stare, drewniane drzwi były nieszczelne, przez co w całym pomieszczeniu panowała wilgoć i chłód. Do kobiety często przychodzili goście. Chętnie się mną chwaliła. Mężczyzna nie przyszedł do nas ani razu. Gdy byłyśmy same ona wyładowywała swoją wściekłość na mnie. Nie wiem, skąd to się w niej brało. Jednak na mojej powierzchni zaczęły pojawiać się rysy Nie chciałam dłużej stać przy oknie. Chłód wdzierał się w moje pęknięcia, pogłębiając dyskomfort. Ona jednak nie zauważyła mojego pogarszającego się stanu. Pokazywała mnie kolejnym osobom, które z ukontentowaniem kiwały głowami. Raz padło pytanie o uszkodzenia.
- Marne wykonanie. Starałam się jak mogłam utrzymać ją we wzorowej formie, jednak ten, pożal się boże, wykonawca musiał uszkodzić to, co z czasem rozwinęło się w te pęknięcia.
Goście ochoczo przytaknęli na winę wykonawcy i odeszli. Tego dnia kobieta była szczególnie wściekła. Wywróciła mnie. Odłupał się ode mnie kawałek. Gdybym potrafiła – płakałabym. To był taki moment, w którym ludzie ronią łzy. Jednak nie byłam w stanie, więc leżałam, obserwując odłamek, który przed momentem był częścią mnie. Teraz potoczył się pod stół.
    Niewiele później zostałam zabrana od kobiety przez innego młodego mężczyznę. Był zafascynowany moimi uszkodzeniami. Często błądził rękoma po siateczce pęknięć i w miejscu, gdzie kiedyś był zapomniany kawałek, teraz pewnie wciąż leżący pod stołem. Znów zaczęło się zdarzać, że ludzie wyrażali uznanie dla mnie, mimo mych wszystkich defektów. On postanowił mnie wtedy ukryć. Stałam z dala od okien. Kontakty z innymi ludźmi początkowo zmniejszane z czasem zupełnie ustały. Patrzyłam na puste pomieszczenie, ciągle te same gołe ściany. Byłam obiektem dziwnej i frustrującej fascynacji osobliwego człowieka. Zaczęło mi się mieszać w moim chłodnym umyśle. Chciałam krzyczeć. Roztrzaskać się na drobne kawałeczki. Co to za przeklęte miejsce? Moi twórcy mnie zaniedbali i zepsuli. Poprzednia właścicielka po prostu mnie skreśliła, gdy nie byłam powodem wystarczająco dużego zachwytu.
    Zostałam zabrana z tego strasznego miejsca. Spękana, obtłuczona i pogrążona w szaleństwie. Do jakiego gorszego miejsca trafię?
Beznamiętnie. Zimna i nieczuła jak kamień, z którego zostałam wykuta, czekałam na kolejny cios od losu. Z pewną dozą zdziwienia odkryłam, że osoby, które teraz były dookoła, nie traktowały mnie jak rzecz do pokazywania. Nie przerażały też podnietą wywołaną uszkodzeniami. Zaczęły mnie naprawiać. Wykuto z kawałka marmuru fragment taki jak ten odłupany przez wysoką blondynkę. Po dokonanej pełnej renowacji znów mogłam lśnić. Żadne specjalistyczne zabiegi nie usuną w pełni śladów, jakie przeszłość na mnie zostawiła. Potrafiły jednak je skutecznie zakryć. Postawiono mnie w ogrodzie. Sprawiało mi to przyjemność. Miło, że w końcu zawsze znajdą się ludzie, którzy otoczą cię opieką. Nawet, jeśli jesteś tylko kamiennym posągiem. Chciałabym umieć się uśmiechnąć i podziękować. Jednak jedyne, co mogę, to patrzeć z wdzięcznością. Wierzę, ze zrozumieją.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież