Grudniowy wtorek na Pradze. 9:00 rano. Zimno, ale nie przeszkadza to ani sprzedawcom, żeby tak jak co tydzień rozstawić swoje stoły i produkty na bazarku przy ul. Szwedzkiej.  Kupców też nie brakuje. Głównie widać starsze osoby, których czas spędzony na bazarku odmierza przyjazd autobusu albo wizyta u lekarza.  My jeteśmy tu z naszą mapą i miejskimi "Przewodnikami dla aktywnych mieszkańców", żeby porozmawiać o tym, gdzie  - poza piątkami i wtorkami, kiedy jest bazarek - seniorzy i seniorki spędzają wolny czas. 

Przy wejściu rozstawiamy nasze bibeloty i zaczynamy rozmawiać z osobami, które albo właśnie przybyły kupić świeże warzywa czy jaja od lokalnego rolnika albo właśnie wychodzą z pełnymi torbami zakupów.  Nie jest trudno zaprosić do rozmowy, bo nasza mapa w formacie A1 skutecznie przyciąga uwagę odwiedzających bazarek. 

Pierwszy pan, z którym rozmawiamy mówi, że o miejscach takich jak nasze (Miejsce Aktywności Lokalnej) słyszał, bo mieszka "za torami" i zdarzało mu się brać udział bądź przyglądać działaniom jakie prowadzi na Szmulowiźnie Dom Sąsiedzki. Nie brał udziału w żadnych warsztatach ani zajęciach, bo większość wolnego czasu w okresie kiedy jest ciepło spędza na łowieniu ryb, a nie zastanawiał się nad tym, że w miejscu takie jak te, mógłby spędzić długie jesienne i zimowe wieczory przy rozmowie albo rozwiązując krzyżówki. 

Pierwsza pani, która do nas podeszła, dowiedziała się o tym, że będziemy z plakatów, które widziała w okolicy. Kiedyś była też na śniadaniu sąsiedzkim w Praskiej Światotece. Chętnie, jeśli znalazłaby się grupa znajomych dla niech osób, przychodziłaby częściej, jednak pewna nieśmiałość czy "sąsiedzi mruki", jak też problemy zdrowotne, wykluczają ją z aktywniejszego życia społecznego. 

Inna starsza pani, wciąż mieszkanka kamienicy przy ul. Strzeleckiej, opowiada nam o swoich zdrowotnych problemach oraz złych warunkach mieszkaniowych. Nie zapomina wspomnieć również o dynamicznych zmianach społecznych oraz "nagłych" sytuacjach zwązanych z koniecznością opuszczania swoich mieszkań ze względu na stwordzony zły stan techniczny kamienicy.  Słychać w jej głosie tęsknotę za młodością i dawnym charakterem dzielnicy oraz  brak nadziei na to, że są w pobliżu osoby, z którymi można byłoby spędzać wspólnie czas i powspominać dawne czasy.  Kolejna pani mówi o tym, że nawet w znajdującym się tuż obok kościele, nie ma osób, które spotyjałyby się po mszy, że każdy żyje sam dla siebie i nie ma wspierających się i spędzających razem czas grup. Przyczynę upatruje  m.in. w tym, że już nie ma ludzi, którzy są Prażanami od dziada pradziada i mieszkają tu od dawna, mają podobną przeszłość i to powoduje, że osoby, które widuje nie umieją się ze sobą porozumieć i nie mają ochoty spędzać ze sobą czasu. Nie była nigdy w Praskiej Światotece. Czy by przyszła? Trudno powiedzieć. Zależy od tego czy zdrowie jej na to pozwoli.

Rozmowy zostały przeprowadzone przez wolontariuszę i animatorkę Praskiej Światoteki w ramach projektu Spotkajmy się na rogu, realizowanego przez Stowarzyszenie Serduszko dla Dzieci i współfinansowanego z m.st. Warszawy.

Dodaj komentarz


Kod antyspamowy
Odśwież